Autor
Paweł ByzdraSpontan? Zawsze mile widziany! Nie lubię siedzieć w miejscu – dużo podróżuję, a klubowy underground nie jest mi obcy. Customowanie sneakersów to moje hobby.
05.02.2019 | Przeczytasz w 6 min
Dwa kultowe modele o wręcz legendarnej wygodzie i niekończący się spór o to, które z nich są lepsze. Tak jak niegdyś walczyli ze sobą miłośnicy „Gwiezdnych Wojen” i „Star Treka”, albo fani Eminema i 2Paca, tak dziś miłośnicy streetwearu sprzeczają się, które sneakery od Nike rządzą. Jedyna słuszna seria to Air Max czy Air Force? I czy w ogóle można coś wybrać? Zanim postawimy rywali na ring przyjrzyjmy im się nieco bliżej!
Historia Air Force rozpoczyna się w 1982 roku – właśnie wtedy pojawiły się na rynku, reklamowane jako obuwie, które nareszcie ma sprostać wymaganiom koszykarzy. Liczne skoki, biegi, wyskoki i nagłe zmiany kierunku sprawiały, że ich buty po prostu się rozpadały. Nike Air Force 1 miały być inne – trwałe, wytrzymałe, niezawodne, a do tego niesamowicie wygodne. Ich projektant, Bruce Kilgore połączył koszykarską tradycję Nike z nowoczesną jak na tamte czasy technologią Air, czyli poduszek gazowych ukrytych w podeszwie. Pierwotnie chciał się wzorować na… ludziku Michelin, ale ostatecznie postawił na nieco toporny kształt, zaczerpnięty z butów trekkingowych. Tak powstało doskonale rozpoznawalne obuwie, które swoją nazwę zawdzięcza samolotom prezydenckim. Pierwsze Air Force’y były białe z szarymi wstawkami, a reklamowali je popularni wówczas sportowcy z klubów Philadelphia 76ers, Los Angeles Lakers i Portland Trail Blazers. Choć przeznaczone na koszykarski parkiet, szybko stały się popularne także na ulicach – szczególną estymą darzył go nowojorski Harlem, który zresztą uważał się za jego ojczyznę. Nie tylko amerykańscy sneakeheadzi, ale także raperzy pokochali Air Force od Nike. Były kultowe do tego stopnia, że pisano o nich nawet piosenki! Sekretem ich wyjątkowej popularności była jednak nie tylko wygoda, ale i przemyślana kampania reklamowa. Pierwsze białe Air Force’y promowano w bardzo sprytny sposób, jako coś unikalnego i naprawdę wyjątkowego, dlatego kolejne ulepszenia wprowadzano tak, by jak najmniej ingerować w profil cholewki. Ta strategia trwa do dziś, a producenci cały czas dbają o utrzymanie charakterystycznego looku, nie pozwalając nikomu zapomnieć, że wszystko zaczęło się od koszykówki. Trendy się zmieniały, a popularność Air Force tylko rosła, wynosząc te dosyć proste buty na wyżyny popularności. Sneakeheadzi docenili więc nie tylko wygodę i niezawodność, sprawdzone w najtrudniejszych warunkach przez koszykarzy, ale także fantastyczny retrolook, nostalgicznie nawiązujący do początków mody ulicznej.
Młodsze o pięć lat Air Maxy zadebiutowały pod koniec marca 1987 roku, choć nie obyło się to bez problemów. Wszystko zaczęło się od potrzeby rozwoju. Po premierze Air Force marce wciąż brakowało mocnego punktu, flagowego produktu, który stanie się popularny nie tylko w Stanach, ale i na całym świecie. Projektanci jeszcze nie wiedzieli, że w połowie lat 90. AF1 staną się kultowe także w Europie, więc po 1982 roku skupili się na szukaniu nowego, rewolucyjnego pomysłu. Zespół (w którego skład wszedł między innymi Bruce Kilgore i Tinker Hatfield) zasiadł do pracy nad czymś świeżym, co mogłoby przekonać sportowców (i nie tylko) do całej marki. Pomysł przyszedł dosyć szybko – zamiast ukrywać ultrawygodną, niezawodną poduszkę gazową pokażmy ją światu! Tak powstał projekt butów, które w podeszwie mały mieć specjalną dziurkę, przez którą można było wyraźnie zobaczyć, jak zachowuje się ona podczas ruchu. Było to tak rewolucyjne rozwiązanie, że spotkało się wręcz z niechęcią działu marketingu Nike, który obawiał się licznych reklamacji i uszkodzeń. Zdawało się, że nawet sami twórcy nie do końca wierzą w powodzenie swojego projektu, bo pracowali nad nim po godzinach i raczej z ciekawości, niż z rzeczywistej potrzeby. Sukces zaskoczył wszystkich. Niemal od razu po premierze Air Maxy stały się hitem – niesamowicie wygodne, cudownie sprężyste, o fantastycznym, ulicznym looku. Docenili je nie tylko sportowcy, ale także amatorzy, ale na piedestał wynieśli je fani streetwearu, ceniąc ich uniwersalność i modny, nowoczesny dizajn. Nike postanowiło pójść za ciosem i stworzyć nowe, jeszcze lepsze obuwie. W latach 80. powstał kolejny model airmaxów (AM2), który jednak nie cieszył się aż takim zainteresowaniem. Wreszcie przyszedł czas na kultowe dzisiaj buty z 1990 roku, które przyniosły marce upragnioną sławę na całym świecie. Odsłonięte poduszeczki powietrzne stały się znakiem rozpoznawczym nie tylko całej serii Air Max, ale i samego Nike, a także synonimem stylu i innowacyjności. Tym tropem podążano dalej, a projektowanie nowinek, adaptowanie dodatkowych udogodnień i eksperymentowanie w służbie coraz większej wygodzie, stało się nadrzędnym celem całej firmy.
Tak naprawdę pojedynek Nike Air Max vs Nike Air Force sprowadza się do jednego: odwiecznej walki klasyki z nowoczesnością. Dwie linie butów wywodzą się z jednego, koszykarskiego rdzenia, łączy je również postać Bruce Kilgore’a. Są też równie wygodne, bo korzystają z tego samego udogodnienia – technologii Nike Air, stosowanej już od lat 70. Różnica między nimi – a więc między dwoma trendami w streetstyle’u – polega na definicji tego, co uznajemy za najwyższą jakość. Seria Air Force, choć również unowocześniana z czasem, zdecydowanie bardziej niż na nowinki stawia na dodatki designerskie i kultywowanie tradycji. Te buty wizualnie są stałe, niezmienne i pokazują doskonałość klasyki. To, co sprawdzało się kiedyś, będzie sprawdzać się i dzisiaj, a nawiązania do przeszłości i początków legendy są zawsze świeże. Z kolei Air Max to linia typowo technologiczna, nastawiona na eksperymenty. Tutaj wszystko zaczęło się od rewolucji i rewolucją pozostaje, a kolejne wersje airmaxów dowodzą, że aspiracją projektantów jest, by każdy kolejny model był petardą w świecie sneakerów. Wydaje się więc, że w wojnie między Nike Air Force a Air Max nie ma zwycięzcy – są za to dwa różne podejścia do klasyki i nowoczesności, ani dobre, ani złe. Po prostu różne.