150 BPM i zgrana paczka – to mój przepis na dobrze spędzony czas. Streetwear jest dla mnie formą ekspresji i doskonale wiem, jakie kicksy nie zawiodą podczas odjechanego rave’u!
03.03.2020 | Przeczytasz w 16 min
Streetwear w Polsce. Trzy dekady ulicznej mody nad Wisłą
Od bikiniarzy w pstrokatych krawatach, przez kultowe lenary i sofiksy, aż po noszone ironicznie metalowe koszulki – streetwear w Polsce przebył naprawdę długą drogę. Jak kształtował się modowy krajobraz polskich ulic na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat?
Moda uliczna w Polsce to dziś buzujący kocioł, w którym niemal co roku mieszają się nowe inspiracje. By nadążyć za zmieniającymi się trendami, trzeba mieć nie lada zacięcie – ale jeszcze 30 lat temu nowe mody przenikały do Polski w nieporównywalnie wolniejszym tempie. To, co docierało do nas z Zachodu, nadwiślański streetwear za każdym razem próbował przekształcać na swój sposób.
By prześledzić, jak przez dekady kształtowały się dzieje polskiego streetwearu, zajrzeliśmy do młodzieżowych magazynów z lat 90., pierwszych rapowych teledysków i starych reklam (grafiki wyróżniają lata, w których dane trendy pojawiały się z największym nasileniem). Odnaleźliśmy najbardziej kultowe elementy ubioru, porozmawialiśmy z modowymi ekspertami i spróbowaliśmy uchwycić te trendy, które dziś zaliczają swój wielki powrót. Przygotowaliśmy także playlistę, która pozwoli jeszcze lepiej zrozumieć drogi polskiego streetwearu. Zapraszamy na wycieczkę do przeszłości – przekonacie się, że czasami bywa… zaskakująco współczesna!
Streetwear – czyli co?
Streetwear często bywa mylony z casualową modą. Nie jest z nią jednak w stu procentach tożsamy. „Ulica” w nazwie nie wzięła się bowiem z przypadku – choć oprócz miejskiego krajobrazu streetwearowy styl od lat łączy również inspiracje z innych źródeł.
Na przestrzeni dekad na modę uliczną wpływały przede wszystkim rozmaite subkultury – zwłaszcza te, których członków jednoczył sprzeciw dla zastanej rzeczywistości. Z czasem streetwear stał się więc czymś więcej niż tylko określonym zestawem ubrań. Zaczął być filozofią, która pomagała zdefiniować i wyrazić własną tożsamość: styl życia, stosunek do społeczeństwa, a nawet wyznawane poglądy.
Niezależnie od dekady, streetwear opiera się przede wszystkim na dwóch fundamentach. Pierwszym jest dążenie do podkreślenia własnego, niepodrabialnego gustu: dzięki temu codzienne stroje potrafią być tak ciekawe i niepowtarzalne. Drugi to głęboko zakorzeniony etos DIY („zrób to sam”), który sprawia, że ulicznym trendom nigdy nie brakuje kreatywnej iskry. Te dwie postawy stały się motorem napędzającym rozwój mody ulicznej na całym świecie – nie inaczej było również nad Wisłą.
Jak rozwijał się polski streetwear?
Na początki polskiego streetwearu natkniemy się już w latach 50. XX w. To właśnie wtedy rodzą się pierwsze powojenne subkultury, których członkowie próbują wyróżnić się z szarego tłumu oryginalnymi i krzykliwymi stylizacjami. Jedną z najbardziej kolorowych subkultur tego okresu są bikiniarze – zafascynowana kulturą Zachodu młodzież, której znakami rozpoznawczymi stają się jaskrawe krawaty i nieco przykrótkie spodnie.
Kolejne dekady przynoszą coraz więcej oryginalnych stylizacji. Na ulicach polskich miast pojawiają się hipisi, a po nich: punki, metale i depeszowcy. U schyłku PRL główną inspiracją dla noszonego stroju staje się nie tylko opór wobec systemu, ale również ulubiony gatunek muzyki.
Sneakersy made in Poland
W 1983 r. polski przemysł odzieżowy dokłada swoją pierwszą cegiełkę do rozwoju nadwiślańskiego streetwearu. To właśnie wtedy w Radomiu powstają sofiksy – pierwsze polskie sneakersy. Pierwotnie zaprojektowane z myślą o sportowcach, sofiksy cechowały się niezłym wykonaniem i dużą odpornością na intensywne, „uliczne” użytkowanie. Spośród innych butów wyróżnia je też oryginalna stylistyka, przypominająca nieco zaprezentowany dwa lata później model Reebok Classic Leather.
Sofiksy zdołały przetrwać próbę czasu – kolejne modele „polskich cichobiegów” powstają pod tą nazwą do dziś. Nie one jedyne. Lata 80. przyniosły światu wiele innych klasycznych modeli, które na długo stały się wyznacznikiem stylu oraz definicją tożsamości największych marek. To właśnie wtedy Nike wprowadza na rynek kultowe Air Maxy, a New Balance inicjuje serię 99X, kojarzoną dziś przede wszystkim z klasycznym modelem 997.
Jak tłumaczy streetwearowa projektantka Patrycja Segedyn, z czasem buty ze zwykłego elementu ubioru przekształciły się w wyznacznik świadomości ich właściciela:
Buty są zdecydowanie kluczowym elementem całej stylizacji. Styl zaczyna się od stóp. W kulturze hiphopowej od zawsze zwracano uwagę na dużą rolę obuwia: świadczyły one o tym, czy ktoś jest «in» czy też nie.
To wszystko sprawia, że na Zachodzie topowe modele „kicksów” szybko stają się prawdziwymi obiektami pożądania. Nie inaczej jest nad Wisłą – ale dopiero po 1989 r., kiedy polski rynek wreszcie może szerzej otworzyć się na światowe trendy. Ten okres w pamiętnym filmie „Blokersi” wspomina dwudziestoletni wtedy raper Eldo. Kiedy w końcu kupuje swoją pierwszą parę oryginalnych sneakersów, zamiast od razu włożyć buty na nogi, młody Eldoka zaczyna je po prostu oglądać i podziwiać.
Baggy-jeansy kontra legginsy
Wraz z początkiem lat 90. ulice opanowują szerokie baggy-jeansy. Nad Wisłę na szeroką skalę docierają w 1993 r. za sprawą Ryszarda Lenara. Warszawski projektant i przedsiębiorca, zainspirowany luźnym ubiorem raperów zza Oceanu, tworzy spodnie sygnowane własnym nazwiskiem. Niespotykany wcześniej design, z charakterystycznymi, obszernymi nogawkami, sprawia, że „lenary” szybko zalewają cały kraj. Stają się prawdziwym hitem zwłaszcza wśród członków rodzącej się właśnie kultury hiphopowej. W ten sposób szerokie spodnie Ryszarda Lenara przecierają szlaki, którymi niedługo potem zaczynają podążać pierwsze polskie marki streetwearowe.
O statusie „lenarów” najlepiej świadczą wzmianki w tekstach hiphopowych utworów. „Pierwsze lenary” do spółki z „czarnymi ortalionami” wspomina Juchas na składance „Szejsetkilovolt” z 1999 r. Wtóruje mu Włodi, który na wydanym rok wcześniej „Skandalu” grupy Molesta nawija kultową dziś linijkę: „Od lat baggy-jeansy kontra legginsy”.
Na szerokie spodnie natkniemy się też w wielu teledyskach z końca ubiegłego wieku. Klimat tamtych lat dobrze oddają klipy do utworów „Jak się poruszać po mieście” autorstwa Starego Miasta czy „Wiedziałem, że tak będzie” Molesty.
Oprócz szerokich spodni pionierzy polskiego hip-hopu równie chętnie zakładają luźne (obowiązkowo!) koszulki, czapki z daszkiem, a także bucket haty. Przykładem może tu być styl Abradaba prezentowany we wkładce debiutanckiego albumu grupy Kaliber 44.
W krajobrazie polskich ulic, a także osiedli i podwórek lat 90. pojawiają się również kurtki bomberki i ciężkie, masywne buty: m.in. słynne miodowe timberlandy, biegowe modele Instapump Fury od Reeboka czy debiutujące w 1991 r. EQT od adidas. Dwa ostatnie modele w ostatnich latach zaliczyły wielki powrót, podbijając serca kolejnego pokolenia sneakerheadów.
Na deskę i na kosza
Dla polskiego streetwearu lat 90. bardzo ważnym punktem odniesienia jest także skateboarding. Jeden z pierwszych skateparków w kraju buduje… Ryszard Lenar, który w ten sposób tworzy miejsce do treningów dla sponsorowanej przez siebie drużyny rolkarzy.Jazda na deskorolce staje się jednym z najsilniejszych spoiw łączących uliczne środowisko. Kilkanaście lat później, już w kolejnym tysiącleciu, w tej roli zastąpią ją hiphopowe fora internetowe.
Skejci wypracowali własny, niepodrabialny styl ubioru. Ich ulubione marki to przede wszystkim Vans, Converse oraz Nike: z deskorolką dobrze komponował się zwłaszcza lekki model Cortez, który zaliczył spektakularny powrót po premierze filmu „Forrest Gump”.
Na przełomie wieków polscy skejci zaczynają odkrywać nowe inspiracje – zarówno te muzyczne, jak i modowe. Po 2000 r. oddane deskorolce nastolatki poznają całe bogactwo kultury skateboardingu, łączącej również inne brzmienia niż tylko hip-hop. Mowa tu przede wszystkim o punk rocku, wcześniej kojarzonym głównie z festiwalem w Jarocinie. Gitary odczarowuje dla polskich skejtów m.in. seria gier Tony Hawk’s Pro Skater, dzięki której na rampach coraz częściej pojawiają się osoby noszące np. flanelowe koszule czy spodnie z naszywkami.
Ale lata 90. to nie tylko skateboarding. Równie ważna jest też koszykówka – miłośników hip-hopu łączy w końcu „zajawka na basket”. Trendy sportowe i muzyczne wzajemnie na siebie oddziałują, tworząc charakterystyczną modę tamtych lat. Tak krajobraz tamtej dekady wspomina sneakerhead i influencer Daniel Jaroszek:
W latach 90. byłem dzieciakiem i, jak każdy na moim osiedlu, pozostawałem zafascynowany ulicami w USA. Pierwsze rap-kawałki, NBA i rodząca się subkultura streetwearowa bez wątpienia wpływała na nas w ogromnym stopniu, mimo że jedyne, co mogliśmy robić, to oglądać ją u kolegi, który dysponował telewizją satelitarną. Pamiętam, że każdy z nas marzył o koszykarskich butach Reebok Pump.
Z perspektywy czasu uważam, że lata 90. to bez wątpienia początek ulicznego stylu, który po lekkich modyfikacjach trwa do dziś. To wtedy narodził się fenomen sneakersów i fascynacji modelami butów, nieobecnej podczas poprzednich dekad.
Jeszcze street czy już casual?
Kiełkujące w latach 90. trendy na dobre rozkwitają w kolejnej dekadzie. Lata 2000-2010 to czas, w którym polski streetwear zaczyna czerpać z zachodnich trendów jeszcze większymi garściami. Na ulicach wciąż mocno trzyma się też jednak ponadczasowa klasyka. Wystarczy spojrzeć na okładkę wydanego w 2008 r. albumu „Getto głów” Brudnych Serc, na której dumnie prezentuje się but z serii Air Force 1.
Wraz z początkiem XXI w. na krajowym podwórku coraz śmielej poczynają sobie również globalne marki. Na rynku pojawia się już nie tylko odzież sportowa lub elegancka, ale również ubrania w stylu smart casual. Okazuje się, że osób zainteresowanych elegancją w nieco luźniejszym wydaniu nad Wisłą nie brakuje.
Streetwear po 2010 roku
Po 2010 r. streetwearowe środowisko zaczyna zmierzać w stronę profesjonalizmu, skupiając się wokół wyspecjalizowanych sklepów, marek, a nawet mediów. W kolejnej dekadzie coraz łatwiej nie tylko podyskutować o ubraniach i pochwalić się nowymi zdobyczami, ale przede wszystkim – kupić do szafy coś nowego. Wszystko oczywiście za sprawą internetu.
Pierwszym impulsem do powstania streetwearowych portali stają się m.in. modowe dyskusje na forum magazynu Ślizg, poświęconemu skateboardingowi i kulturze hip-hopu. Chociaż samo pismo nie ukazuje się już od dawna, forum istnieje do dziś, wciąż pozostając miejscem zaciętych dyskusji o nowych płytach i ubraniach.
Dla całego środowiska internet odegrał rolę zarówno integrującą, jak i inspirującą. Serwisy Poldon.pl i The Illest, obydwa powołane do życia w 2011 roku, były pierwszymi miejscami w polskim internecie, których nadrzędnym celem było przybliżanie nowinek ze świata ulicznej mody. Rozwój rodzącej się właśnie subkultury nadwiślańskich sneakerheadów napędzały także prowadzone z dużym rozmachem lifestylowe magazyny: Newonce.net i przeznaczony specjalnie dla kobiet EstillMag. Z internetowych dyskusji zrodził się portal Streetwear.pl – jego nazwa mówi sama za siebie.
Nie można też zapominać o dużych wydarzeniach modowych przeznaczonych dla młodych, niezależnych brandów i projektantów. Jednym z pierwszych są targi Hush Warsaw, które zadebiutowały w stolicy w 2013 r. W tym samym roku mają miejsce dwie inne imprezy przeznaczone specjalnie dla „kicksoholików”: polska edycja słynnej wystawy Sneakerness oraz Warsaw Sneaker Market.
Buty, buty, buty!
Ostatnie dziesięć lat to także czas, w którym buty – fundamentalny element „ulicznego” ubioru – dla wielu zaczynają stawać się prawdziwą obsesją. Tak uważa Patrycja Segedyn:
Wokół butów zrodził się swego rodzaju kult, co można zaobserwować przed sklepami w dniu wprowadzenia nowego modelu (całonocne oczekiwanie na otwarcie sklepu). Subkultura sneakerheadów to osoby zafascynowane butami. Bogaty wybór modeli, gam kolorystycznych sprawia, że ludzie chcą je mieć, kolekcjonować.
Niepisany kodeks sneakerheada mówi m.in. o polowaniu na unikatowe, wypuszczane w krótkich seriach modele, utrzymywaniu garderoby w doskonałym stanie, a także przemycaniu do codziennego ubioru sportowej elegancji: z jednej strony dyskretnej, z drugiej zaś niepowtarzalnej. Patrycja Segedyn zwraca uwagę na fakt, że wraz z eksplozją popularności ulicznych trendów, granica pomiędzy poszczególnymi stylami w dużej mierze zdążyła się już zatrzeć:
W dzisiejszych czasach modę streetwearową tworzy się chociażby poprzez dodanie sneakersów do typowo casualowego outfitu. Przykładem może tu być debiutująca w 2013 r. linia Stefan Janoski od Nike: buty projektowane z myślą o skejtach nieźle komponują się z podwiniętymi „rurkami”, koszulą czy nawet marynarką.
Podwinięte nogawki dopasowanych spodni, przez wtajemniczonych zwane „pinrollem”, doskonale wpisują się w tę filozofię, podkreślając sylwetkę poprzez jej wydłużenie i wyszczuplenie. Nie bez znaczenia jest też to, że „pinroll” ułatwia zaprezentowanie butów w ich pełnej krasie.
Lata 1990-2019. Nowości z przeszłości
Na przestrzeni ostatniej dekady „najntisowe” trendy powracały praktycznie co roku. Choć zaczęło się tylko od butów, w ślad za nimi drugie życie dostały całe stylizacje, niemal żywcem przeniesione z lat 90. Nic w tym dziwnego, bo – jak podkreśla sneakerhead Daniel Jaroszek – wspomnienia przeszłych mód i trendów bardzo silnie oddziałują na te najnowsze:
Oczywiście od lat 90. trendy ewoluowały i zmieniały się wielokrotnie, jednak każda dekada z wielkim sentymentem sięga po dorobek wcześniejszych. Dziś obserwujemy wielki comeback lat dwutysięcznych i panującego wtedy stylu. Widać to nie tylko w powrocie konkretnych modeli butów. Nawet estetyka fotografowania kampanii reklamowych zmierza w tę stronę, czego sprawcą jest m.in. Hugo Comte – nowa gwiazda modowej fotografii.
Tę opinię podziela też Patrycja Segedyn, która z oddziaływaniem sentymentów wiąże rosnące zainteresowanie odzieżą z second-handów:
Większość elementów mody streetwearowej sprzed dwudziestu kilku lat można dostrzec na ulicy. Z tego stylu czerpią obecnie wszystkie sieciówki oraz duże domy mody. Ponadto w dzisiejszych czasach mocno zyskują na popularności ciuchy z drugiej ręki, co umożliwia nabycie ubrań żywcem wyjętych z lat 90. Mom-jeansy, ortalionowe kurtki, białe długie skarpetki, luźne t-shirty – oto klasyczne elementy zaczerpnięte właśnie z tej dekady.
Segedyn dodaje przy tym, że w początkach tej dekady wykształcił się całkowicie nowy trend. Mowa tu o wąskich spodniach, które tak dobrze komponują się z wspomnianym wcześniej „pinrollem”:
Elementem, który w dzisiejszej modzie ulicznej nie jest widoczny są popularne w latach 90. bardzo szerokie spodnie. Oczywiście, dzwony przeżywają obecnie drugie życie, ale mowa tu o spodniach szerokich na całej długości. Obecnie zastępują je stosunkowo mocno dopasowane nogawki, często podwinięte. Są one tym elementem streetwearu, który można spotkać na każdym kroku – ale na pewno nie zostały zaczerpnięte z przeszłości.
Na uwagę zasługuje również zmieniająca się rola odzieży sportowej, która w przeciągu kilku ostatnich lat dla wielu stała się najwygodniejszym ubiorem na co dzień. Choć jeszcze niedawno dres kojarzył się w najlepszym przypadku z treningiem, a w najgorszym – z ortalionowym obciachem, dziś dresowe spodnie coraz częściej zobaczymy nie tylko na ulicach, ale również m.in. w biurach.
Dzięki popularności dużych muzycznych festiwali i rosnącej w siłę nadwiślańskiej kulturze rave, wygodne dresy szybko zyskały nowe życie – zwłaszcza w drugiej połowie dekady, kiedy świat mody odkrył działalność Goshy Rubchinskiy’ego. Szeleszczące spodnie, które wyszły z mody u progu nowego wieku, kilkanaście lat później znów stały się wyznacznikiem ulicznego stylu. Do łask wracają słynne dzięki swoim trzem paskom bluzy adidasa z linii Originals, a także nieco zapomniane włoskie marki, takie jak Fila czy Ellesse.
Ironia w strefie mroku
Pod koniec drugiej dekady XXI w. moda zatacza kolejne koło. Oto bowiem znów popularne stają się inspiracje gotykiem, metalem i emo. Czarne ubrania, rozciągnięte t-shirty „po starszym bracie” z nazwami zespołów czy podarte jeansy coraz częściej występują jako elementy codziennych stylizacji również wśród osób, które z ciężkimi gitarami dotychczas miały niewiele wspólnego. Łączenie różnych inspiracji staje się nie tylko swobodniejsze, ale przede wszystkim – coraz silniej podszyte ironią.
To zjawisko, w połączeniu ze zwiększonym zainteresowaniem ofertą second-handów, sprawiło, że popularna staje się tzw. „ugly fashion”. Ubrania, które jeszcze dziesięć lat temu byłyby uznane za co najmniej kontrowersyjny wybór, dziś stają się ultramodnymi elementami codziennego stroju. Oprócz opisywanych już szeleszczących dresów i wielkich, niedopasowanych bluz warto tu wspomnieć m.in. o wysoko podciągniętych frotowych skarpetach czy „dad-shoes” w rodzaju modelu Falcon Dorf od adidas.
Streetwear dziś i jutro. Co czeka nas w kolejnej dekadzie?
U progu trzeciej dekady XXI w. polski streetwear ma się lepiej niż kiedykolwiek. Nieustający wysyp branżowych wydarzeń, narodziny kolejnych krajowych marek i konsekwentne skracanie dystansu do bieżących światowych trendów sprawiły, że dziś nowe zjawiska docierają na ulice polskich miast niemal tak szybko, jak ma to miejsce na Zachodzie. Za sprawą internetu i mediów społecznościowych w modowym kotle mieszają się bardzo różne inspiracje: ironiczne, sportowe i nostalgiczne, a polscy projektanci czerpią z nich pełnymi garściami.
Jaka będzie dla streetwearu kolejna dekada? W dobie błyskawicznego rozprzestrzeniania informacji prognozowanie nie jest łatwe – zwłaszcza w tak dynamicznie zmieniającej się branży, jaką jest uliczna moda. Patrząc wstecz, można jednak zauważyć ciekawą zależność: trendy powracają w regularnych, mniej więcej dwudziestoletnich cyklach. Z dużym prawdopodobieństwem możemy więc założyć, że w najbliższej przyszłości znów modne staną się ubrania inspirowane początkiem nowego millenium. Czeka nas powrót fullcapów New Era, koszykarskich tank-topów, a także militarnych wzorów i deseni.
Najbardziej istotnym aspektem pracy nad własnym stylem wydaje się jednak nie tyle baczna obserwacja trendów – tych najnowszych i tych znanych przeszłości – ale przede wszystkim niewymuszona swoboda i luz, połączone z potrzebą wyrażenia własnej indywidualności. To one sprawiają, że możemy czuć się doskonale właściwie w każdym ubraniu. „Pragnę być nietypowy, niepowtarzalny, jednorazowy i oryginalny” – nawijał w 2000 r. Rahim z Paktofoniki. Również dziś trudno odmówić mu racji.